gdy spostrzegłem, że była już nie smutną trochę, jak przed lansjerem i polką, ale znudzoną, tak ciężko znudzoną, że aż oczy jej przygasły, policzki wydłużyły się nieco i szczęki drgały czasem od tłumionego i z całej siły ukrywanego poziewania. Rozśmieszyło mię to spostrzeżenie. O czemże takiem nudnem prawił jej ten zupełnie światły i przyjemny człowiek? Ale tego wieczora nie mogła ona być długo ani osamotnioną, ani na łaskę i niełaskę jednego człowieka pozostawioną. Pomimo, że po wielokroć odmówiła wszystkim, którzy do tańca ją zapraszali i że, co gorsza, mnie jednego szczęśliwym wyjątkiem raz uczyniła, młodzi panowie otaczali ją i emablowali, o ile tylko pozwalały na to przerwy w tańcach, dość zresztą częste i długie. Teraz także, poważny i wykształcony filantrop i zbieracz ustąpił przed Bronkiem Widzkim, Stasiem i innymi, którzy otoczyli ją kółkiem siedzącem i stojącem, ale z pomiędzy których najchętniej i najżywiej rozmawiała ona z Widzkim, choć już bez uprzedniego i, w stosunku do Bronka, zabawnego uszanowania. Przekonała się już widać, że nie był arcykapłanem, niemniej dla tej duszy, wierzącej w posłannictwa i mającej je w cenie wysokiej, pozostał zawsze poetą i redaktorem dziennika
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Dwa bieguny.djvu/143
Ta strona została uwierzytelniona.