Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Dwa bieguny.djvu/150

Ta strona została uwierzytelniona.

wem nieokreślonej tęsknoty, ale poprostu i szczerze smutnym. Z zapalonem cygarem siadając na otomanie myślałem, że błogą jednak dla tego, kto ją posiada, musi być wiara w ludzi, w powołanie, w cele życia i tym podobne idylle i archaizmy! Ale cóż robić, skoro właśnie cechą człowieka wyższego czasów naszych jest skłonność do analizy i rozczarowań, które tę wiarę niszczą! Wieczny dysonans, ścigający natury subtelne i zdolne do podnoszenia się na wyżyny myśli choćby trujących!
Nazajutrz, nieco później, niż zamierzałem — bo opóźniło mię oddanie paru niezbędnie obowiązkowych wizyt — wchodząc do przedpokoju Idalki, zobaczyłem futro męzkie i zapytawszy lokaja do kogo należy, z niejakiem zdziwieniem usłyszałem nazwisko znakomitego lekarza-profesora. U Idalki nie bywał wcale, przyszedł tedy do panny Zdrojowskiej. Pomyślałem, że jest to ze strony człowieka sławnego i niezmiernie zajętego, dowód wysokiej czci i łaski; nie wiedziałem jeszcze, że był to także interes, ale z dziedziny — wzniosłych. Siedzieli naprzeciw siebie, oboje bardzo poważni, i po przywitaniu, wtajemniczywszy mię pokrótce w treść rozmowy, kończyli ją w obecności mojej, a w nieobecności Idalki, któ-