— Ależ nie — odpowiedziała po chwili — róża, skowronek i ryba muszą być takiemi, jakiemi są, a człowiek ma wolę i może...
— Kiedyż-bo — przerwałem zcicha — niektórzy utrzymują, że on nie ma woli i tak jak róża, skowronek, ryba, podlega prawom natury i działającym na niego wpływom.
Zamyśliła się.
— Tak — odpowiedziała — wpływy są rzeczą bardzo ważną, wiem o tem z doświadczenia... ale... ale... zdaje mi się, kuzynie, że jest na świecie taka moc cudowna, która może dać człowiekowi wolę wielką...
Piękne oczy swoje wzniosła w górę i z rozkoszą patrzyłem na srebrne światła, które im nadawały blask czysty i zachwycony.
— Jakaż to jest ta moc cudowna, kuzynko? — pochylony ku niej zapytywałem — powiedz mi, jak się ta moc nazywa?
Z bladą falą rumieńca na twarzy i czole, ale bez wahania odpowiedziała:
— Miłość, kuzynie.
— Miłość! — powtórzyłem — łatwo to powiedzieć, ale tyle jest na świecie miłości, ile serc! Kogoż ty kochasz, kuzynko? Co ty kochasz? Domyślam się tego mniej więcej, ale nazwij mi po
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Dwa bieguny.djvu/158
Ta strona została uwierzytelniona.