Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Dwa bieguny.djvu/161

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie wierz mu wcale, Sewerko, gdyby to była księżniczka, albo jeszcze lepiej księżna Karaorgesku, przepadałby z ciekawości...
Byłem wściekły na Arturka, że wpadł nie w porę, i na Idalkę, za żart, który w tej chwili sprawił mi przykrość. Z przerwanej przez nich obojga rozmowy, pozostało mi w duszy echo jakby pieśni pięknej, której umilknięcie budziło we mnie żal.
Ochłonąłem przecież wkrótce: panna Zdrojowska z prawdziwą dobrocią przebaczywszy mi moje... złe przyzwyczajenia, odzyskała swoją żywość i wesołość.
Bo była żywą i wesołą, tylko że wszystko, od cichego, równego chodu, do sposobu mówienia, śmiania się i poruszania, było w niej cichem i równem, zupełnie pozbawionem tego frou-frou słów i sukien, które czyni kobietę podobną do świetnego motyla albo ptaka. Ona nigdy nie bywała świetną. Nikomu też nie mogło przyjść do głowy nazwać ją motylem albo ptakiem. Przyćmiewało ją i wszystkie jej poruszenia powściągało coś wewnątrz niej istniejącego: może ta wola i miłość, o których mówiła, że wyrosły — z grobu, może cisza i samotność, których zapewne w swoim rodzinnym domu napiła się tak do dna,