Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Dwa bieguny.djvu/164

Ta strona została uwierzytelniona.

wił z rozrzewnieniem: «dobra! dobra!» Wtedy też przysłuchałem się francuzczyźnie panny Zdrojowskiej, bo dość dużo rozmawiała przy stole ze szwajcarką. Cóż? znać było, że języka tego uczyła się i znała go nawet dobrze, bo mówiła nim poprawnie, ale, jak bywa zwykle z tymi, którzy mowy jakiejś rzadko używają, brakowało jej czasem wyrazów i akcentowi można było coś zarzucić. Spostrzeżenie to znowu mi ją trochę zepsuło, ale na krótko, bo pomyślałem, że jest to jednak felerek łatwy do poprawienia. Pewien dłuższy czas przebywania w świecie, kilkadziesiąt lekcyj konwersacji, usunęłyby go bez śladu. Nie mogłem jednak obronić się od chwilowego zastanowienia nad tem: jakim sposobem osoba tak urodzona i majętna, może mówić po francuzku niewprawnie i z akcentem niezupełnie doskonałym?
Po obiedzie Idalka poszła pisać listy. Wogóle dnia tego miała ciągle przyczyny do wydalania się z salonu, a ze spojrzeń jej i całego zachowywania się odgadywałem w niej myśl tak zajmującą, że nawet z księciem Karageorgesku o pierwszeństwo walczyć zaczynała. Domyśliłem się odrazu, co to było. Ogromnie lubiła widok zbliżania się dwojga serc, łączenia się w jeden dwu losów, a cóż dopiero, gdy to zbliżanie się i