wić należy aut bene, aut nihil... Spieszę przecież dodać, że nie miałem do zarzucenia ojcu memu nic poważnego, ani, broń Boże, hańbiącego; owszem, mógłbym nawet szczycić się i cieszyć wielu jego zaletami, jako to: wykształceniem umysłowem, które posiadał, prawdziwie dżentlemeńską ogładą, umiejętnością zachowania w całości majątku, pomimo trudnych warunków czasu i miejsca. Tylko przy wszystkich tych niezaprzeczonych zaletach, był on doskonałym egoistą i to właśnie, zatruwszy mi nieco wiośnianą porę życia, a może i co innego jeszcze, zniechęcało mię do szerokiego i czułego o nim mówienia. Co innego wcale siostra, kobieta prawdziwie dobra i miła, która, doznawszy nieszczęść domowych, na mnie przelała całą czułość swego tkliwego i wybrednego serca. Gdy byłem dzieckiem, pieściła mię i prawie sama kierowała mojem wychowaniem; dorósłszy, stałem się jej ideałem, nie przestając być pieszczochem, tak jak ona, z posiwiałemi włosy i więdnącą twarzą, nie straciła dla mnie uroku najpoufalszej i pełnej najmilszego wdzięku przyjaciółki. Mieszkając w sąsiedztwie mego majątku, strzeże ona domu mego jak oka w głowie, porządkuje go i przyozdabia na każde moje przybycie, poczem znaczną część
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Dwa bieguny.djvu/166
Ta strona została uwierzytelniona.