— Dlaczego? — z niedbałością w głosie i postawie powtórzyłem — poprostu: parceque cela me deplâit.
— Co? — zapytała, nie mogąc odrazu mię zrozumieć.
— Widzisz, kuzynko, prawo, któremu najchętniej i najpospoliciej ulegam, zawiera się w dwu formułach: cela me plaît et cela me déplaît![1]Poważam je bardzo, bo jest rękojmią swobodnego i bujnego rozwijania się indywidualizmu.
— Cieszę się — z żywym błyskiem oczu odparła — że głosisz je po francuzku, bo zapobiegnie to może szerokiemu jego rozpowszechnieniu...
Umilkliśmy i siedzieliśmy obok siebie blizcy materją, lecz pokłóceni i roztrąceni duchem, gdy do salonu wróciła Idalka, we drzwiach już mówiąc:
— Zdzisławie, wstań, włóż futro, zejdź ze schodów, wyjdź na ulicę, siądź do dorożki i jedź do swego mieszkania, z którego tu przywieziesz swego «Kaina». Zostaniesz u nas na cały wieczór i będziesz nas bawił czytaniem swoich wierszy. Bo wiesz, Sewerko, on jest kawałkiem poety, tłómaczy Byrona... Czy słyszysz, Zdzisiu? Co mu się stało? Co ty mu zrobiłaś, Sewerko?
Siedziałem głuchy, niemy, pewno trochę blady, i ze spuszczoną głową bawiłem się brelokami
- ↑ (franc). to mi się podoba (to lubię) i to mi się nie podoba (tego nie lubię)!