dar wrodzony i brałem u paru prawdziwych mistrzów lekcje deklamacji, które były jedną z tych babek z piasku, o których wspominałem, i mogły być przytem z wielu względów użytecznemi: naprzykład w takiej jak dzisiejsza okazji, albo dla odgrywania teatrów amatorskich. Czytałem tedy, jak mi się zdaje, bardzo kunsztownie, w głos giętki i dźwięczny z natury wkładając całe skarby różnorodnych uczuć tkliwości, smutku, przerażenia, grozy, a od czasu do czasu, na mgnienie oka przenosząc wzrok z rękopisu na twarze słuchaczek, szczególniej jednej z nich, której usposobienia w tej chwili budziły we mnie prawie palącą ciekawość. Czy wzruszy ją głęboka tkliwość Ady i smętna słodycz Abla? Czy nie przestraszą zuchwałe bunty Kaina i Lucyfera? może podniesie rękę do czoła i żegnając się ucieknie od nich i odemnie! Można było spodziewać się tego po dzikiej! Ale nie; nie żegnała się, nie uciekała, była zrazu bardzo uważną, potem coraz więcej skupioną, chwilami rozrzewnioną; w ruchliwych jej rysach każdy odcień uczucia i myśli, których byłem tłómaczem, odbijały się jak w zwierciadle. Spostrzeżenie to napełniło mię uczuciem bardzo słodkiem, podobnem do tego, którego już raz doświadczyłem, gdy wspólnie oglądaliśmy obra-
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Dwa bieguny.djvu/175
Ta strona została uwierzytelniona.