Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Dwa bieguny.djvu/176

Ta strona została uwierzytelniona.

zy. Im dłużej czytałem, tem silniej czułem nić tajemniczą, zadzierzgającą się pomiędzy nami i łączącą nasze dusze. Idalka, która dość dobrze znała się na takich rzeczach, lecz dla której «Kain» był trochę zanadto głębokim, z poważną minką na różowym buziaku pilnie białemi paluszkami robiła pajęczą robótkę; z rąk panny Zdrojowskiej bardzo prędko wypadły jakieś nici i jakieś szydełko, siedziała plecami o poręcz kanapki oparta, a twarz jej w półcieniu płonęła koralem ust zamyślonych i szafirem oczu chwilami w zadumie przygasających, a chwilami jaśniejących światłem wielkich, drżących gwiazd. Ale, niestety, przekład mój sięgał zaledwie początku drugiego aktu dramatu; nigdy tak jak wtedy nie żałowałem, żem zajmował się nim tak mało i że dłużej czytać nie miałem już czego. Skończyłem na słowach następujących:
— Jestem z rodu aniołów... Czy chciałbyś stać się do mnie podobnym?
— Nie wiem kim jesteś.. Widzę twoją moc i piękność, ale ukazujesz mi rzeczy przewyższające moje siły, chociaż nie przewyższające mojego pojęcia...

I umilkłem. Milczenie, przerywane tylko dalekim szczebiotem dziecka za paru zamkniętemi drzwiami i głuchym turkotem powozów za oknami, panowało przez parę minut w miękko usła-