dyspozycyj), panna Klara wysunęła się za nią i tylko Arturek został przy cioci Sewelce, bawiąc się jej zegarkiem, aż z rąk go wypuścił i z głową, na kolana jej opadłą, z połową niedojedzonego makaronika w buzi, zasnął, czy zadrzemał. Pozostaliśmy zupełnie we dwoje, w przyjemnem świetle miękkiego od kobierca, portjer i firanek, cichego, lekko wonnego buduaru. Ach, te półświatła i półwonie buduarów, co za tło i jaka atmosfera dla odegrania boskiej gamy miłości! Tyle razy tę gamę w takiej atmosferze odgrywałem, że ilekroć znalazłem się wśród atmosfery, dźwięki gamy odzywały się we mnie bez żadnego udziału mojej woli, wprost dlatego, że płynęły już we krwi i nerwach. Siedzieć w takim buduarze i nie zwierzać się zcicha małemu uszku, nie trzymać w dłoni atłasowej rączki, nie wyciągać ramienia dla objęcia gnącej się w upojeniu kibici, nie przechodzić całej skali wrażeń od pianissima do fortissima, od andante do furioso, wydawało mi się prawie niepodobieństwem. Jednak, w tej chwili, czułem niepodobieństwo. Nie szukałem przyczyn tego niepodobieństwa, ale je czułem. Spoczywało ono głównie w tem, że postać panny Zdrojowskiej tak dalece z tłem i atmosferą buduaru nie harmonizowała, jak gdyby
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Dwa bieguny.djvu/178
Ta strona została uwierzytelniona.