Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Dwa bieguny.djvu/179

Ta strona została uwierzytelniona.

tu była przywianą z błękitów, lub mogił. Był w niej ton czystości i ton smutku, o które buduarowej gamy zaczepić nie sposób. Najspokojniej w świecie głaskała dłonią złote włosy dziecka, wzrok jej spoczywał na jego głowie i był to może na tle amarantowego obicia ścian i kanapy obrazek ładny, ale usposobieniu memu w tej chwili tak nie odpowiadający, że do śpiącego Arturka uczułem złość i patrząc na malca, w sposób jak najbardziej drwiący, wymówiłem:
— Filarek!
— Dlaczego filarek? — zapytała.
— Jakże?... nie domyślasz się kuzynko... przyszły filar społeczeństwa!...
Ale ona, czy nie poznała się na żarcie, czy podzielić go nie chciała.
— Daj Boże, aby tak było! — szepnęła i pochyliwszy się pocałowała złote włosy dziecka tak, jak zapewne pobożni całować muszą filary cudami słynącej świątyni. Wstałem i ku oknu odszedłem, silnie zirytowany.
Jak żyję, pierwszy raz słyszałem w takim buduarze składane takie życzenia!
Ale potem graliśmy, śpiewali i nawet trochę dokazywali, bo przy mojej muzyce Idalka ze swoim rozbudzonym filarkiem kręciła się po sa-