do ciemnego powozu, ukazywały mi ją na sekundę, poczem znowu znikała w ciemności. Zajmowało mię to ukazywanie się i znikanie twarzy kobiecej, w upojeniu pochylonej na kołyszące ją zlekka poduszki powozu, rozmarzonej i szczęśliwej. Ze wzruszeniem myślałem, że przyjmuje ona w tej chwili chrzest różnorodnych ponęt i radości życia i że wielką rozkoszą musiałoby być wprowadzanie tej świeżej duszy w upalne głębie tej krainy. Jeszcze jeden błysk latarni, już przed samem mieszkaniem Idalki, i jeszcze jedno objawienie twarzy, otoczonej mgłą szalika i po której zaróżowionym policzku spływała teraz łza. Dokładnie i napewno zobaczyłem tę, w przelotnym błysku świecącą kroplę i zadziwiłem się bardzo. Byłem pewny, że cała jej istota nurza się w radościach dotąd nieznanych i myślałem o niewymownem szczęściu tego, kto w szeregu takich kąpieli będzie jej baigneur’em! Zkądże znowu ta łza? Moja ty droga! po co ta łza?
W kwadrans potem wszyscy troje piliśmy herbatę przy stole, oświetlonym wiszącą nad nim lampą, a dlatego w kwadrans dopiero, że Idalka musiała przedtem swoją świetną toaletę zmienić na domowy negliż, podobny do muślinowej chmury, spuszczającej na świat deszcze koronek. Lu-
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Dwa bieguny.djvu/191
Ta strona została uwierzytelniona.