Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Dwa bieguny.djvu/195

Ta strona została uwierzytelniona.

— Tak; ażeby się nie znaleźć w niezgodzie...
Zawahała się.
— Z czem?
— Ze wszystkiem innem...
— Ależ w tem właśnie cały urok i cała moc miłości, że jak wiatr świecę, gasi w nas ona i pamięć i uczucie wszystkiego, co nie jest nią...
— W takim razie — uśmiechnęła się — jest to trucicielka i powinna ulegać karze śmierci.
— Skoro jednak istnieje i niekiedy z potęgą wielką, musi mieć prawo i przyczyny bytu...
— Ma je zapewne — zaczęła i zarumieniła się — ale...
Urwała i pochyliła twarz zarumienioną nad niedopitą jeszcze i do połowy filiżanką.
— Ale...
Namyślała się co, czy jak powiedzieć, aż dokończyła:
— Ale jest w złym gatunku...
A, brawo! było to śmiałe! było to nawet, jak na młodą pannę, bardzo śmiałe.
Ale Idalka z oburzeniem zawołała:
— Więc, według twego zdania, Sewerko, ażeby miłość była w dobrym gatunku, trzeba kochać świętego?...