Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Dwa bieguny.djvu/200

Ta strona została uwierzytelniona.

Byłem także jak mur, jak kamień i zapewne wyglądałem jak widmo. Niepodobna mi było zrazu głosu wydobyć z siebie i zaledwie zdołałem wybąknąć:
— Ale co? jakże? dlaczego?
— Dlaczego? — zamyślając się zaczęła Idalka; czy ja wiem? łamię sobie nad tem głowę, domyślam się różnych rzeczy, ale napewno nie wiem. Wczoraj jeszcze nie miała zamiaru odjeżdżać tak rychło, przynajmniej wcale o nim nie mówiła. Po twojem odejściu siedziała długo w salonie, tak zamyślona, że nie słyszała co do niej mówiłam i słowa jednego wyciągnąć z niej nie mogłam. Poszłam spać i tak ją zostawiłam. W nocy obudziłam się i słyszę: ktoś płacze, cicho, ale bardzo płacze. Usiadłam na łóżku, zaczęłam słuchać, myślałam, że to panna Klara, ale nie... zrozumiałam wkrótce, że to ona płacze... sypiała w gabinecie Ludka, obok mego pokoju... drzwi były otwarte... Pomyślałam, że pewno przypomniał się jej brat, ojciec, czy ja wiem co tam więcej przypomnieć się jej mogło, pożałowałam jej trochę, ale do niej nie poszłam... cóż? iść, pytać się, narzucać się, zwierzenia wywoływać... nie wypadało, położyłam się więc znowu i prędko zasnęłam. Dziś budzę się, widzę, że siedzi w ga-