nakształt strofy, rozpoczynającej poemat nieznany i ciekawy. To tylko wiedziałem napewno, że chwilami cierpię jak utrapieniec; chwilami cieszę się jak szalony i że, gdybym nie miał możności ścigania jej i doścignięcia, gdybym nie miał pewności zobaczenia jej wkrótce, nie zastrzeliłbym się pewno, ale czułbym do tego ochotę wielką. Posiadałem tę możność i pewność. Położenie moje towarzyskie i majątkowe było tak pomyślnem, że posiadałem różne możności i pewności, którychby wielu innym, w rozmaitych wypadkach zabraknąć mogło.
Brat Idalki, Konrad Donimirski, mój szkolny kolega i blizki krewny, mieszkał o kilka mil od Krasowiec i u niego to właśnie mąż Idalki oddawał się w tej porze uciechom i trudom łowieckim. Na to polowanie długie i podobno świetne ja wprawdzie zaproszony nie zostałem, ale jedynie dlatego, że powszechnie znanym był mój brak upodobania we wszelkich sielankach, z myśliwskiemi włącznie, w porze mianowicie puchów śnieżnych i szronów brylantowych. Jeżeli przyjadę, choć nieproszony, z radością będę przyjęty i wiem nawet, że komuś tam, komuś mającemu bardzo ładną figurkę i wyjątkowo zgrabny nosek, przyjazd mój sprawi trochę więcej niż przyjemność...
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Dwa bieguny.djvu/206
Ta strona została uwierzytelniona.