Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Dwa bieguny.djvu/207

Ta strona została uwierzytelniona.

Część nocy we wzburzeniu przechodziłem po saloniku, część przesiedziałem w zamyśleniu nad powstającemi w głowie planami, część przespałem, a obudziwszy się daleko wcześniej niż zwykle, napisałem do Idalki bilecik, w którym zapytywałem ją, czy nie ma jakich poleceń do brata i męża, gdyż ja natychmiast, pierwszym pociągiem wyjeżdżam do Mirowa. Pół godziny od wysłania tego bileciku nie upłynęło, gdy w przedpokoju rozległ się dzwonek i zaraz potem w drzwiach saloniku stanęła Idalka.
— Łamię wszystkie prawa Boskie i ludzkie, sama jedna do ciebie przychodząc — w drzwiach już mówiła; ale panna Klara to wszystko jedno co nic, na inną towarzyszkę czasu nie miałam i moja nieskazitelna przeszłość jest mi puklerzem. Jedziesz więc! Ależ zadziwiłeś mię swoim bilecikiem! Więc to aż tak... aż tak! A ja wczoraj myślałam, że tylko troszkę, odrobineczkę jesteś zmartwionym! Nie darmo w teatrach amatorskich grywasz tak znakomicie! Mój biedny Zdzisiu, jakże ty wyglądasz! Boże, jak ty wyglądasz! Spójrz w zwierciadło! Jak widmo! Ona i ty, jesteście dwoma widmami... ale utyjecie znowu wkrótce, bo przecież il n’y a pas d’obstacles... je ne vois pas d’obstacles d’aucune éspèce... Szczęśliwi!