Pogawędziliśmy trochę o jej bracie i mężu, którym kazała naopowiadać mnóstwo rzeczy, z księciem Karageorgesku na czele, o Mirowie, drodze do niego, odległości dzielącej je od Krasowiec, dość poważnej, bo przeszło trzymilowej, poczem spojrzałem na zegarek, a ona powstała i z wielką dobrocią ujmując mię za obie ręce, wyraziła gorące życzenie, aby wszystko stało się tak, jak pragnę...
— Ztąd prosto pojadę do kościoła i szczerze pomodlę się za ciebie, mój drogi Zdzisławie, za powodzenie twoich zamiarów.
A gdym ją w rękę na pożegnanie całował, drugą zakreśliła w powietrzu nad moją głową krzyżyk, taki malutki, zgrabniutki krzyżyczek. Dobra, kochana Idalka, naprawdę sprzyjała mi jak bratu, może nawet cokolwieczek więcej, bo zawsze cokolwieczek więcej sprzyja się ciotecznemu, niż rodzonemu bratu. Musiała być przytem niezmiernie przenikliwą, skoro wiedziała, jakiemi są te zamiary, za których spełnienie obiecywała modlić się w kościele. Bo ja miałem tylko pragnienia, nie zamiary; wiedziałem to tylko, że pragnę zobaczyć Sewerynę, że to pragnienie jest palącem i niepokonanem, że pojechałbym w tej chwili za nią na kraniec ziemi, tak jak jechałem
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Dwa bieguny.djvu/208
Ta strona została uwierzytelniona.