Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Dwa bieguny.djvu/227

Ta strona została uwierzytelniona.

hałby się z jej popełnieniem. Tyle tylko, że rozumiałem czem to jest i z kropelką niesmaku na podniebieniu, podłostkę podłostką nazywałem.
Jeden z najstarszych gości Konrada zaczął mówić ze mną o Krasowcach i pomiędzy innemi rzeczami, rzekł:
— Zobaczysz pan tam szczątek pięknego niegdyś okrętu, który po rozbiciu znalazł przystań w Krasowcach: panią Leontynę Brożkową, cioteczną ciotkę panny Seweryny. Hej, hej! jaka to była śliczna i miła kobietka! Pół miljonika przez paluszki jej przeciekło dość prędko i już od jakichś lat dziesięciu u krewnych na rezydencji osiadła... świat o niej zapomniał... zwiędła podobno. Sic transit gloria mundi! Ale co to było, hej, hej, co to było! Najmilsze chwile młodości przypominają mi się, gdy o niej wspominam. Bądź pan łaskaw zawieźć jej odemnie bardzo uprzejme ukłony!
Saniami zaprzężonemu parą rosłych tarantów wyjechawszy z Mirowa, po raz pierwszy doświadczyłem uczucia wielkiego oddalenia od miejsc i warunków, wśród których dotąd płynęło mi życie. Uczucie to wzrastało w miarę jak oddalałem się od ludnego, gwarnego, grającego dworu, a zagłębiałem w gładką, rozległą, śniegiem okrytą