rej kochana niania Bohusia ciocię Leontynkę pobiła na głowę. Chorą fizycznie i moralnie, zrozpaczoną, osieroconą, wygnanka raju chciała naturalnie leczyć i pocieszać rajem. Namawiała ją, aby coprędzej wydzierżawiwszy Krasowce, wyjechała zagranicę, osiedliła się w wielkiem mieście, weszła w świat, śród którego miałaby przecież tak doświadczoną i biegłą jak ona przewodniczkę. Była przecież starszą od Sewerki (trochę!), znała świat (i jak jeszcze!), rolę opiekunki i przewodniczki spełniłaby względem krewnej przez sam już dług wdzięczności, względem jej rodziny zaciągnięty (z największą przytem ochotą i uczuciem prawdziwego oswobodzenia z wygnania). Dla panienki tak urodzonej, wychowanej i majętnej, była to droga pocieszania się najwłaściwsza. Sewerka wprawdzie do tej drogi pociągu nie czuła, ale z czasem dałaby się pewnie ku niej nakłonić, gdyby nie wpływ tej... tej... tej baby!...
Trzeba było wielkiego uniesienia, aby z ustek siostrzanej mi duszy wyszło słowo tak gminne, jak: baba, ale uniesienie było równie wielkiem, jak poniesiona za sprawą tej baby klęska. Z jej to powodu nie wróciła do raju i musiała samotnie mordować na fortepianie Łucję z Lamermooru. Baba ani na chwilę nie odstępowała swojej
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Dwa bieguny.djvu/249
Ta strona została uwierzytelniona.