Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Dwa bieguny.djvu/260

Ta strona została uwierzytelniona.

— Gronowski... Gronowski... Pamiętam... pamiętam! W trzeciej dywizji kawalerji... w korpusie jenerała Masseny...
Natychmiast zrozumiawszy omyłkę, w którą popadał, przerwałem:
— Stryjeczny dziadek mój służył w kawalerji, dowodzonej przez jenerała Massenę...
— Dziadek — powtórzył mieszając się i smutniejąc i z zamyśleniem dodał — a pan nie?
— Pan Gronowski, dziaduniu, tych czasów i tych rzeczy nie pamięta — zcicha wtrąciła Seweryna.
— Nie pamięta! — powtórzył znowu i błędnemi oczyma szukając jakby mojej twarzy, mówił: to szkoda... to szkoda... dla pana... niech pan tego żałuje... bo to były czasy...
Wyprostował się jeszcze więcej.
— Bo to były czasy... czasy...
Myśl jego wahać się musiała w otaczającej go ciemności, bo mowa była powolną i trudną.
— Bo to były czasy gorące... — dokończył — i rzeczy... rzeczy... bohaterskie!
Co za myśl, kazać mi żałować, że nie jestem swoim dziadkiem! Uśmiech przemknął mi przez umysł, ale tylko przemknął, spłoszony uczuciem uszanowania, ogarniającem mię tem niespodzia-