przyczem moja siostrzana dusza wydawała się oburzoną, a Seweryna rozśmieszoną. Ciekawy przedmiotu sprzeczki, musiałem przecież, przez krótką wprawdzie chwilę, dotrzymywać towarzystwa żyjącej legendzie, z którą mię pozostawiono, a raczej jednej tylko jej połowie, bo Baucis była zupełnie milczącą; tylko blada twarz jej, pod białemi włosami oświecona parą zamyślonych oczu, i uwiędłe drobne ręce na kolanach spokojnie splecione, posiadały melancholijną wymowę wszystkich rzeczy dogorywających. Ale Filemon dotąd jeszcze miał w sobie trochę tych upałów, które za czasów jego młodości na świecie panowały, i wtedy już, prawie zaraz po przywitaniu, miałem przyjemność wysłuchać małego wykładu wielkiej idei, którą oni, niegdyś, ze «świętej» Francji po całym świecie roznosili.
Nagle zapytał:
— Pan był we Francji?
I imię to rzuciło mu na twarz łunę, pod którą odmłodniał i zapłonął. Bardzo czcigodny i malowniczy starzec; zaczynałem tylko obawiać się, czy à la longue nie będzie trochę nudnym...