uczucie obcości, prawie niezgody głębokiej z otoczeniem, którego już wobec surowej i melancholijnej natury stron tych doświadczyłem. Wszystkiemu, co widziałem i słyszałem, nie potrafiłbym uczynić żadnego poważnego zarzutu. Nakrycie stołu i menu obiadowe były bardzo skromne, ale nie raziły niczem wzroku ani smaku i nie byłem takim ale nie raziły niczem wzroku ani smaku aż takim gastronomem, aby mię trzy dania, zupełnie zresztą przyzwoite, jakiekolwiek niezadowolenie sprawiać mogły. Twarze, stół otaczające, mógłbym nazwać prędzej ładnemi niż szpetnemi, a niektóre z nich, jak np. kochanej niani i p. Bohurskiego, niezwykłością wyrazu interesowały nawet mój zmysł obserwacyjny w rozmowach, których byłem uczestnikiem lub słuchaczem, nie było także najmniejszych złych uczuć, ani rażących pojęć, ani nawet wyrażeń przeciwnych gramatyce, albo dobremu smakowi. Żadnego więc poważnego zarzutu nie mogłem tu uczynić rzeczom, ani ludziom, owszem, znalazłbym raczej pośród nich kilka rysów sympatycznych — tylko wszystko to było dla mnie takie obce, tak od całokształtu życia mego oddalone, że wpadałem z kolei w stany zadziwienia, zażenowania i poczucia swojej całkowitej od tego otoczenia od-
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Dwa bieguny.djvu/278
Ta strona została uwierzytelniona.