Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Dwa bieguny.djvu/281

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nic tu nie ma bardzo szczególnego, ale wiem, że jesteś, kuzynie, amatorem rzeczy dawnych, a tu wszystko jest dawne...
Miała słuszność; aż nadto wszystko było tu dawne. Od samego przybycia wahałem się, czy te trzy pokoje, które odgrywały rolę bawialnych, nazywać wypada salonami albo izbami. Posadzki piękne, obicia niegdyś kosztowne, ramy u obrazów z grubem, pobladłem złoceniem, tu i owdzie jakiś świecznik, ekran, serwantka, posiadające wysoką cenę starożytniczą i artystyczną z jednej strony, a z drugiej kanapy jak pół świata szerokie, krzesła z takiemi poręczami, które gwałtem robią z ludzi wyprostowane tyki, nawet firanki u okien z grubego muślinu, obicie na meblach wypłowiałe, całe, słowem, umeblowanie z epoki wniknięcia do Polski pierwszych brzasków cywilizacji. Nic miękkiego, ani wypieszczonego, nic coby świadczyło o guście wybrednym, albo zamiłowaniu w wygodzie i wesołości. Całość nie była brzydką, owszem, miała charakter bogactwa przyćmionego smutkiem i powagą, w które grupy roślin u okien ustawione rzucały jedyne nuty świeżości i ozdobności. Byłem istotnie amatorem takich zbiorów i umeblowań, ale tylko w muzeach, lub w domach zakonserwowanych na