Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Dwa bieguny.djvu/287

Ta strona została uwierzytelniona.

— Ależ na miłość Boską — ostatecznie, jakby z cierpliwości wyprowadzona, zawołała pani Brożkowa — dlaczegożbyś tych rzeczy nie miała używać sama?
— Bo nie należą do mnie — odpowiedziała zcicha, ale z taką stanowczością, która w charakterze jej zdradzała domieszkę wcale ładnego uporku.
Ale i ciocia Leontynka nie była, snadź, bardzo giętką.
— Do kogoż więc należą? — zawołała rumieniąc się — na litość Boga, Sewerko, do kogoż należą one, jeżeli nie do ciebie?
Pochyliłem się trochę nad Seweryną i pieszczotliwie szepnąłem:
— Do Adasia? prawda?
— Tak — potwierdziła, a po krótkiem wahaniu, nieśmiało dodała:
— I do ludzi.
Wtedy łagodnie, ale z powagą, zapytałem:
— Dlaczegoż nie do ciebie, kuzynko?
Zwolna podniosła na mnie oczy i zapytała wzajemnie:
— A dlaczegoż należećby miały do mnie?
— Dla przyczyny niezmiernie prostej, tej, że jesteś córką swojego ojca.