Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Dwa bieguny.djvu/288

Ta strona została uwierzytelniona.

— To prawo pisane, a jest inne...
Zawahała się. Trudno jej było mówić ze mną o takich rzeczach i cofała się przed wzniecaniem pomiędzy mną a sobą zgrzytów niezgodnych myśli. Ale jednocześnie, w naturze swojej miała mus szczerości.
— To prawo — dokończyła — które serce i obowiązek ustanawia...
— Co do mnie — rzekłem z ukłonem — mogę tylko podziękować ci, kuzynko, że z przybycia mego nie robiąc katastrofy, dałaś mi dowód przyjaźni i familijnej poufałości.
Mówiłem szczerze, bo wolałem nieskończenie jej przyjaźń i poufałość nad wystawę krasowieckich drogocenności, ale zarazem uczułem się w przykry sposób podrażnionym. Przypomniałem sobie zdania, słyszane w Mrowie, o Zdrojowskich. Ród manjaków. Raj ziemski u dziada, depozyt u wnuczki. Prawa odziedziczenia i wpływów od dzieciństwa działających.
Weszliśmy do pokoju, w którym, przy pięknym warsztacie tokarskim, pracował jakiś stary człowiek, wyglądający na miasteczkowego rzemieślnika, wespół z dwoma chłopakami, wyglądającymi na wyrostków wiejskich. Seweryna objaśniła mię, że dziadunio był niegdyś zapalonym