Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Dwa bieguny.djvu/295

Ta strona została uwierzytelniona.

— Kiedy tam nie przez złośliwość tak dzielą ludzi — z żywością zarzuciła — tylko przez dzikość!
— Boże, jakim sposobem?
— U czerwonoskórych i innych dzikich, stopień poważania zależy od ilości posiadanych bawołów i piękności tatuażu pokrywającego skórę.
Wypowiedziała to tonem takiej pewności, jak gdyby było rzeczą powszechnie wiadomą i dowiedzioną, że Mirów jest osadą dzikich; ja zaś z takiem zdumieniem i razem zachwyceniem zapatrzyłem się na nią, że o odpowiadaniu nie myślałem. W tej istocie, cichej i skromnej, zachwycała mię niekiedy śmiałość i oryginalność zdań. Ale ona zdumienia ani zachwycenia mego nie spostrzegając, czy spostrzegać nie chcąc, spojrzała mi w twarz prosto, uważnie i zapytała:
— Jakiemiż były pobudki, dla których biednego Zwirkiewicza uczyniliście przedmiotem swoich żartów?
Uczułem się zakłopotanym. Pobudki? Jakież mogliśmy mieć pobudki? Z pokorą, szczerszą może niż sam mniemałem, szepnąłem:
— Niestety, kuzynko, masz słuszność. Pobudką naszą była kamizelka atłasowa, w kolorowe kwiatki... tatuaż!
Zaśmiała się serdecznie.