z radości... za parę dni sam Bronka tu przywiezie... To dla Bronka takie szczęście! Tatko był o niego taki niespokojny, tak gryzł się, i jedną już tylko nadzieję pokładał w panu Donimirskim, ale pan Donimirski odmówił, aż tu ja przyjeżdżam i mówię niech tatko daje mi Bronka, to go do Krasowiec zawiozę! A kiedy tam już dwóch uczy się gospodarstwa! No, to on będzie jeszcze trzeci! Myślałam, że tatce nie wiem co się stanie z radości. I Bronek taki rad, rad! tylko powiedziałam mu, żeby nie myślał sobie, że będzie próżnował, bo ja go sama będę napędzała do wszystkiego i pana Władysława poproszę, aby napędzał. O rok młodszy odemnie, musi mię słuchać, musi wszystko robić, co tylko pan Władysław każe, uczyć się, czytać, ale on i sam zechce, przecież to jego cała przyszłość, za którą tatko już teraz pani dziękuje, ach, jak dziękuje!
I z wielkiej radości rozpłakała się. Śmiała się, płakała, czarne jej oczy, pod złotą furką włosów, płonęły z za łez jak żużle, Sewerynę całowała frenetycznie w twarz i w ręce. Spostrzegłem teraz, że była wcale nieszpetną i że z atakiem entuzjazmu było jej bardzo do twarzy. Mrugnąłem ku panu Bohurskiemu, który w milczeniu przypatrywał się tej scenie.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Dwa bieguny.djvu/340
Ta strona została uwierzytelniona.