Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Dwa bieguny.djvu/378

Ta strona została uwierzytelniona.

lub zresztą jej wzruszeniem, ale tak lekkiem, tak powierzchownem, jak zmarszczki na wodzie, gdy padnie w nią drobny kamyczek!
Na staroświeckim zegarze, którego, nie wiem dla jakich przyczyn, kochana niania dziś nakręcać nie przyszła, wybijała godzina jedenasta, gdy składając przed nią najgrzeczniejszy w świecie ukłon, powiedziałem, że jest to pora, w której spełnia ona zazwyczaj pewne obowiązki rodzinne, że zatem, przeszkadzać nie chcąc, składam jej życzenie dobrej nocy. Jak w przeddzień nagłego swego wyjazdu ze stolicy, kiedym przed odejściem żegnał ją w jadalnej sali Idalki, wstała zmieszana i powoli, nieśmiała, z zawieszonemi na ustach lecz niewymawianemi słowy, z taką prawdziwie kobiecą miękkością we wdzięcznej linji pochylonej głowy, jakby z czegoś uniewinniać się, a więcej jeszcze, jakby za coś o przebaczenie prosić chciała. Powolnym ruchem wyciągnęła ku mnie rękę. Z powtórnym ukłonem dotknąłem jej zlekka i odszedłem.
Trzeba raz z tem skończyć! W głębi korytarza, w kaplicy, zegar bijący nietylko godziny, ale i kwadranse wybijał pół do dwunastej, gdy przerywając gorączkową przechadzkę po pokoju, zbliżyłem się do drzwi, z zamiarem przywołania