Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Dwa bieguny.djvu/381

Ta strona została uwierzytelniona.

zwyczaj palenia stoczków, obiady składają się z trzech zupełnie nieosobliwych potraw, za oknami wiatry gwiżdżą, wilki wyją?... Po co ja przyleciałem jak szalony, po co siedzę tu, gdzie bezpodzielnie panuje Agora, rzecz dla człowieka ucywilizowanego najprzykrzejsza, gdzie miłość jest tylko przelotnem wzruszeniem, niegodnem, aby złożyć mu w ofierze mały, malutki, maluteńki choćby dobry uczyneczek?... Ta zdolność życia ideą oderwaną, zdolność wiary w rzeczy napozór wątpliwe, zdolność kochania przedmiotów różnych z nami formą, zdolność identyfikowania się z przedmiotami postronnemi, aż do zatracania pamięci o sobie — z jednej strony, a z drugiej strony ja! ja! cha, cha, cha!
Ona jest wyznawczynią i gotowa zostać męczennicą religji, równie mocnej jak ta, która niegdyś skłaniała ludzi do zamykania się w murach klasztornych, religji — której nic z niej wydrzeć nie zdoła, bo ciecze wprost z serca, z takiego w dodatku serca, które zranione i przerażone, w niej znalazło ukojenie i bezpieczeństwo. A moja religja jaka? No, niech sobie będzie, że mam jakąś, ale inną... inną! Wszystko pomiędzy nami inne... więc nic naturalniejszego, że powiem jej jutro: dzień dobry i razem adieu! Niechże ją