wit aniu[1] przez wieś idące, obojętnie albo z litością w głosie je pozdrawiała.
— Z Bogiem idźcie!
One jednogłośnie odpowiadały.
— Z Bogiem zostawajcie.
I szły daléj. Rumiana dziewczyna z wesołemi oczyma prostowała się i przyśpieszała kroku a do rękawa siermięgi jéj przyczepiona, stara babka dreptała za nią pośpiesznie, lecz spokojnie, w świat, którego nie widziała, wlepiając swe ślepe źrenice i dotknięcie jego czując w powiewie rannego wiatru, który do koła jéj czarnego czepca i żółtéj kościanéj twarzy, podnosił i strzępił białe jak mleko włosy
Co tam działo się z Pietrusią w folwarku szlacheckim, o trzy wiorsty od Suchéj Doliny, mieszkańcy wsi niewiele o tém wiedzieli. Służyła i koniec. Za mąż nie szła. W rok po wyjściu jéj ze wsi Stepan Dziurdzia, formalnie i według zwyczajów wszelkich swaty do niéj posyłał. Odprawiała swatów z niczém, a Stepan potém przez cały tydzień wódkę pił wkarczmie[2] i bił się z kim popadło. Ludzie na dobre mówić już zaczęli, że dziewka cościś mu zrobiła, kiedy tak zapomniéć jéj nie może i desperuje po niéj. Napić mu się czegoś dała, aby nigdy już od niéj nie odstał. I na co jéj to, kiedy go nie lubi i nie chce? Będąca wówczas przy życiu matka Stepana, za syna