Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Dziurdziowie.djvu/158

Ta strona została uwierzytelniona.

pocieszała, pocieszanie wciąż zapytaniami przeplatając, a gdy po upływie godziny, powstały obie z ziemi, czarne oczy Stepanowéj pomimo zmroku świeciły radością i tryumfem. Wydobywała już z dziewczyny wszystko, o czém wiedziéć chciała i, nagle pozostawiając ją śród ostów stojącą, pędem strzały ku wiosce pobiegła. Bez tchu prawie biegła przez uciszoną już ulicę wiejską, aż u wrót chaty Piotrowéj stanęła. Miała zrazu widoczny zamiar wpadnięcia tam nakształt burzy i wygadania wszystkiego, o czém się dowiedziała. Nagle przecież, w głowie jéj powstał plan inny. Teraz, o niczém jeszcze nikomu nie powie, a wtedy dopiéro, gdy w rodzinie Piotra stanie się bieda, gdy Klemens z Franką koniecznie żenić się zażąda, a ojciec temu sprzeciwiać się będzie, gdy pomiędzy ojcem i synem wybuchnie kłótnia i niezgoda, ona przyjdzie do nich i powie, kto temu wszystkiemu jest winien. Ciekawa to rzecz, co uczyni wtedy Piotr, który za nic nie zgodzi się na to, aby syn jego żenił się z dziewczyną byle jaką i w dodatku, ze złodziejskiéj chaty pochodzącą. Sam nie kradł nigdy i wnuczki złodzieja za synowę miéć nie zechce. Oj, będzież tu będzież w téj chacie kłótni i zgryzoty wszelakiéj! oj, będzież za to będzie kowalisze od Piotra i wszystkich porządnych ludzi. Dadzą już wtedy, o! dadzą téj, która jéj życie popsuła, przez którą ona mężowskiego lubienia nie zaznała, a na całém ciele