— Klemens! pił ty niedawno miód z Franką, Jakóbową wnuczkę? ba? pił, czy nie? odpowiadajże!
Parobkowi trudno było na to pytanie odpowiedziéć. Wstydził się, brodę wraz już z ustami pod kilimek wsuwał,
— Nie dokuczajcie, baćku, wielmi w kościach boli! — zajęczał.
— Ja nie dla dokuczania pytam się, tylko dla wiadomości, — odparł Piotr i proszącym prawie głosem dodał: — Po ojcowsku ja pytam się ciebie, czy pił ty w karczmie miód z Franką, Jakóbową wnuczką?
Ładna Budrakówna w płomieniach cała stanęła. Ona wiedziała o tém, że Klemens brzydką i biedną Frankę zaczepia i chciała nieraz gniewać się za to na niego srodze, ale nigdy nie mogła. W naturze już jéj gniewu nie było. Odwróciła się więc tylko znowu do okna i głośno nos w palce utarła. Poczém pilnie słuchała, co będzie daléj. Nu, — badał daléj Piotr syna, — pił, czy nie pił?
— Pił, — jękliwie odpowiedział Klemens, — taj, cóż takiego, że pił?
Piotr rozpaczliwym ruchem głową rzucił.
— Nu, — rzekł, — to ty z tym miodem i chorobę tę wypił. Dziéwka ci do niego paskudnego ziela nasypała. Na śmierć nie na życie, na pohybel nie na lubienie, ziele te wiedźma ludziom daje...
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Dziurdziowie.djvu/168
Ta strona została uwierzytelniona.