niu, smutnie po ciemnéj glebie pełzać zaczęła. Nagle podniosła głowę. Stepan, który teraz twarzą ku stawowi był zwrócony, konie zatrzymał i, niby coś około pługa robiąc, patrzał w tę stronę, z któréj brzegiem stawu nadchodziła kobieta z ramionami, owieszonemi mokrą bielizną. Patrzał na nadchodzącą z wytężeniem takiém, że aż rozciągnęły się i wygładziły muskuły jego twarzy i zarazem okryła się ona głupowato wyglądającym lecz w rzeczywistości błogim uśmiechem. Rozalki oczy także nad staw pobiegły. W nadchodzącéj kobiecie poznała Pietrusię i syknęła tak, jakby pod dotknięciem rozpalonego żelaza.
— Czegóż stanął jak ten słup! — na męża krzyknęła i głos coraz podnosząc, nalegała aby szedł daléj. Ból całego jéj życia, srogi ból kłóć ją znowu zaczął i budzić w niéj furyą złości.
Pietrusia, zbliżając się do kobiet nad wodą pochylonych, uprzejmie je pozdrowiła. Jeden tylko głos i to z cicha jakoś odpowiedział jéj wzajemném pozdrowieniem. Była to młoda Łabudowa, która, jako synowa jednego z najbogatszych gospodarzy we wsi, przez męża i całą rodzinę lubiona, ośmieliła się choć nieco trwożnie, przychylność swą jéj okazać. Inne kobiety, albo milcząc opuszczały pralniki swe na pogrążoną w wodzie bieliznę, albo téż głowy z nad roboty podniósłszy, rzucały na nią wej-
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Dziurdziowie.djvu/181
Ta strona została uwierzytelniona.