Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Dziurdziowie.djvu/205

Ta strona została uwierzytelniona.

na śmierć zadusiła. Prypomnij, tylko sobie, czy czego broń Boże w niedzielę nie robiła...
— Nie robiłam babulo, pobożę się, że nigdy w niedzielę nic nie robiłam...
— No, te sztoż heto, co ciebie dziś dusiło?
Długie potém zapanowało milczenie, aż w ciemności, szept młody i przerażony cichutko zaszemrał.
— Babulo! ja słyszałam, że kiedy czort do kogo przyczépi się, to tak samo dusi...
U wierzchołka pieca, gwałtownie coś zaszeleściło, może ślepa baba wyprostowała się na swym sienniku.
— Przeżegnaj się, ditia przeżegnaj się ty krzyżem świętym...
— W Imię Ojca i Syna i Ducha świętego Amen.
Znowu chwilowa zapanowała cisza, potém stara Aksena zaszepleniła jeszcze.
— Zgryzota to ciężka dusiła ciebie, Pietrusia ty moja, zhryzota i żałość.
— A-le! — twierdząco odszepnął głos drugi.

— Cościś Michałek markotny był dzisiaj i hniewny...