Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Dziurdziowie.djvu/228

Ta strona została uwierzytelniona.

A z połnoczy pościel hromko hawaryła,
A świtajuczy Hanulka nie żyła...


Tu śpiewaczka umilkła na chwilę, igłę nawlekła, w ogień szaremi oczyma popatrzała i, znowu nad szyciem schylona, daléj przewlekłą nutę zawiodła:

„Oj maci, maci padnica u chacie,
Poradzi ciepier hdzie żonku chawaci?”
„Zawiezi Hanulu u czystoje pole,
Skażut ludzie szto Hanula pszenicu pole,
A sam skaczi na torh do Janowa...”
W Janowie braty Hanuli pochadzajuć
I u swagra siestry swajéj pytajuć:
„Hdzie Hanulu siestru naszu podzieu?”
Pryjechau do domu, „Sługi najmilejsze,
Padajcie konie mnie najworoniejsze,
Pajedu ja do Hanuli w pole,
Podajcie mnie skrypku hromku,
Zahraju ja swaju dolu horku...
Bodaj ty matko...


Z przeciągłém skrzypnięciem otworzyły się drzwi izby, Pietrusia śpiew swój przerwała i, głowę odwróciwszy, zobaczyła wchodzącego Szymona. Znała go dobrze i nie zdziwiła się, że tu przyszedł. Może z interesem do męża jéj przyszedł. Uprzejmie skinęła głową.
— Dobry wieczór, Szymonie. Jak się macie?
Nie odpowiedział nic, tylko, uczyniwszy kilka