cały świat choćby obejdę, a chleba ani nam, ani dziadkom naszym nie zabraknie... W miasteczku, gdzie osiądę i kuć będę, a ciebie krzywdzić nie dam i jeszcze broń Boże, bić...
Kobieta pochyliła się i ręce jego całować zaczęła.
— Jaki ty dobry, oj, jaki ty dobry... lepszego już chyba na całym świecie niéma... Ja w twojéj twarzy zobaczyłam i w twojéj mowie posłyszałam i w całym tobie rozpoznałam, że ty taki dobry... Dla tegoż ja ciebie tak i polubiła, na zawsze, aż do śmierci, że mnie już nigdy żaden człowiek inny miłym nie był i że bez twego lubienia mnie, tak jak bez tego słońca grzejącego i bez téj wody pojącéj...
Wyprostował pochyloną jéj kibić i objął ją ramionami.
— Idź jutro do miasteczka, mszy świętéj wysłuchaj, spowiadaj się, a po nabożeństwie do mojéj siostry Hanuli, co tam za mężem, za felczerem jest, zajdź i rozpytaj się u niéj, czy dobrze-by mnie było w miasteczku osiąść... Znaczy, z rzemiosłem mojém osiąść... czy tam kowala potrzebują, a jeżeli tam nie potrzebują, to ja sobie może zgodzę się w tym dworze, do którego jutro o robotę umawiać się pójdę. Wielki dwór i wielki majątek... zawsze kowal tam był, a teraz niéma, może mnie zechcą. Chciał-bym ja z tobą na odpust pojechać, ale do tego dworu trzeba... To idź
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Dziurdziowie.djvu/253
Ta strona została uwierzytelniona.