Łobudę, który, drapiąc się w łysinę, prosił, aby go od chłopotów tych uwolnili, a obciążyli niemi lepiéj którego z jego synów. Najstarszy, Pilip, oświadczył sam, że nie odmówi, choć mu ciężko będzie gospodarstwo opuszczać i do miasta jeździć, ale nie odmówi.
— Niechaj budzie Pilip — zgodzili się chłopi.
— Nu, a trzeci — zapytał starszyna.
— Trzecim niechaj już będzie Pietruk Dziurdzia...
Piotr wyprostował się tak, jak kiedyś, gdy go za starostę wybierano i z rozjaśnioną twarzą za uważanie podziękował. Stepan, znowu go pięścią w bok uderzał.
— Skaży, Pietruk, żeby za czwartego mnie obrali...
Piotr, rękę do włosów z zakłopotania niosąc, odezwał się jednak:
— Może-by na czwartego Stepanka wybrać...
— Nie trzeba czwartego — zakrzyczano go ze stron wszystkich, — pan starszyna powiedział, że trzech trzeba, więcéj nie trzeba...
— To może na moje miejsce Stepana obierzecie, — zaproponował Pilip Łobuda; — i owszem — dodał — mnie ciężko będzie i nie chce się...
— Nie chcemo Stepana! — krzyknęli wszyscy — na co nam on? z drugimi planipotentami tylko kłócić się będzie... o piérwszeństwo i o wszystko...
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Dziurdziowie.djvu/271
Ta strona została uwierzytelniona.