Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom I.pdf/100

Ta strona została uwierzytelniona.

szezlągu na którym tak wesołą rozmowę prowadził z kuzynkami.
— A dla czegóż ruinuje się, rzekł z drwiącym uśmiechem. Któż mu zabrania mieć głowę na karku?
— Taką on ma głowę jak i inni, spokojnie odparła matka; ale jako młody człowiek, może oddawać się pewnym pasyom...
— A więc niech się im nie oddaje. Co do mnie, nie widzę dlaczego miałbym nie sprzedać mu koni, które są mi prawie niepotrzebne, a za które zapłacił mi półtora raza tyle, ile były warte.
— Kamilu! zawołała pani Leontyna, słuchając cię, możnaby sądzić, że to nie Kamil Orchowski, ale jakiś handlarz przemawia.
Kamil wzruszył ramionami.
— Moja mamo, rzekł — ja trzymam się tylko pojęcia, które stanowi podstawową zasadę społecznego gospodarstwa. Wymiana powinna być wolną. Nie idzie o to jaką jest zwykła cena przedmiotu na targu, ale o to, jaką cenę względną przywiązuje do przedmiotu tego ktoś pragnący go nabyć. Głos ludzki naprzykład jest zasobem naturalnym, stałéj ceny nie posiada żadnéj, a jednak śpiewaczka obdarzona piękném soprano, otrzymuje zapłatę ogromną, będącą w stosunku nie do rzeczywistéj wartości jéj śpiewu, któréj określić niepodobna, ale do wartości jaką do niego przywiązują ludzie spragnieni muzykalnych wrażeń. Pisał o tém Bastiat w swoich Harmoniach. Wszelka wymiana dobrowolnie dokonana, uwalnia od jakiegokolwiekbądź zarzutu strony, które ją zawarły.
Tyrady téj wysłuchała pani Leontyna w milczeniu, stojąc z brwią ściągniętą i spuszczonemi oczami. Gdy Ka-