Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom I.pdf/113

Ta strona została uwierzytelniona.

Otóż raz na zawsze muszę powiedzieć pannie Michalinie, że nie życzę sobie dla córki mojéj żadnych filozofij, żadnych szczególnych mądrości, które kobiecie na nic się wcale nie zdadzą. Po co tyle książek? Po co te sentymentalne wędrówki do chorych chłopek, a choćby i to całogodzinne ślęczenie nad rachunkami, którego miałam wczoraj dowód, znalazłszy Lilę spłakaną nad zeszytem z artymetyką? Proszę panny Michaliny, abyś wszystkie te zoologie i tym podobne książki zamknęła w szafce i więcéj ich ztamtąd, dla córki mojéj przynajmniéj, nie wyjmowała. Języki, pisanie, muzyka, robótki, oto zakres dla panny Michaliny.
Po przemówieniu tém obie kobiéty milczały chwilę. Pani domu miała już odéjść, gdy guwernantka uczyniła lekkie poruszenie, podniosła zwolna powieki i rzekła:
— Nie mogę, pani... nie podobna mi w kształceniu jéj córki usunąć na stronę własne moje przekonania.
— Co panna Michalina mówi? — zapytała matka Lili takim tonem, jakby znaczenie usłyszanych wyrazów było dla niéj całkiem niepojętém.
Guwernantka daléj mówiła cichym i przerywanym trochę głosem:
— Starałam się poznać charakter Lili i zdaje mi się że pojęłam jakie są główne rysy jego i wady. Lila jest niezmiernie wrażliwą, próżną, w zachceniach swych gwałtowną i na nic nie zważającą...
— To prawda, wtrąciła pani Leontyna; to też życzyłabym sobie, abyś pani wady te wykorzenić usiłowała.
— Tak, pani. Ale dokonać tego nie podobna inaczéj, jak zmieniając do gruntu kierunek w jakim dotąd rozwijały się myśli Lili, udzielając wyobraźni jéj i temperamen-