Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom I.pdf/141

Ta strona została uwierzytelniona.

krości, byłam tylko dziś więcéj niż zwykle zmartwiona i zirytowana..... Wystaw sobie pani, widziałam zrana na własne oczy, jak ekonom z parobkiem żyto nasze ze stodoły wynosił, na wóz pakował i pod sekretem do miasteczka posyłał.... Co pani na to powiész?
Guwernantce trudno było widocznie zdobyć się na zdanie w tak obcym dla niéj przedmiocie.
— Czy pani powiedziała o tem panu Łozowiczowi?... Możeby... zaczęła, wahając się i dlatego tylko aby cóś powiedzieć.
Pani Adela uśmiechnęła się z goryczą.
— Czy pani myśli, że takie rzeczy mego męża obchodzą. Gdzie tam! on wyobraża sobie że każdy człowiek bez wyjątku jest świętym. Gdyby ktokolwiek w biały dzień surdut z niego zdjął, to powiedziałby jeszcze: „eh! co tam! może mi się tylko tak wydało!” Ach! żebyś pani wiedziała co się tu u nas dzieje! Majątek piękny, bardzo piękny! Ale cóż z tego? Póki była pańszczyzna, szło jeszcze jako tako, ale odkąd za piéniądze wszystko nabyć trzeba, stodoła co rok pusta prawie, inwentarz przepada, grosz grosza nie dogoni, długi rosną..... a on na nic nie spojrzy. Jeżeli pójdzie kiedy w pole dla oczów ludzkich, to chodzi z nosem w górę podniesionym, przypatruje się obłokom i w głowie wiérsze układa, albo widoków pięknych szuka, żeby je malować... Najczęściéj zaś w gabinecie swoim przesiaduje, pisze, maluje, czyta poezye, czasem w ogrodzie kwiaty sadzi, ot i cała jego robota... A tu wszystko we dworze wali się, pole chwastami zarasta, majątek topnieje.
Umilkła na chwilę. Oczy jéj z wyrazem smutku w ziemię patrzyły.