Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom I.pdf/169

Ta strona została uwierzytelniona.

Un w jesieni jechać nie może, ale jeżeli un Ręczyn w arendę weźmie, to da teraz dwa tysiąców zadatku i jasna pani pojedzie na zimę do N. a na wiosnę un arendę za dwa lata zapłaci, to przednówka nie będzie. Trzeba tylko żeby un Ręczyn w arendę wziuł.
— To niech bierze, duszo moja, zawołała pani Malwina, niech bierze.
— A jak un ma wziąć, kiedy jasny pan Konrad puścić nie chce?
— Konio nie chce? Dla czego nie chce? Co rok do Królewca jeździ!... mogłabym wyjechać do N. na mieszkanie, meble z Warszawy sprowadzić... figuruj sobie, że teraz najmodniéjsze niepoliturowane....
— Jasny pan Konio Ręczyna puścić nie chce, zcicha do przedmiotu rozmowy szczebioczącą kobiétę zwrócił Eli.
— Dlaczego nie chce? on chyba tak sobie kaprysi... Ach, mój Elku! do N. na zimę! Niech tobie Pan Bóg wynagrodzi!
— Jasny pan Konio Ręczyna puścić nie chce, powtórzył Żyd.
Pani Malwina poskoczyła z kanapki.
— Jak to nie chce? dlaczego nie chce? oj poziéwanie moje, poziéwanie!
— Niech jasna pani z jasnym panem Koniem pogada.
— Idę, idę, mój Elku! pomówię, z Koniem. A nie widziałeś czasem gdzie on jest?
Un tam w sali z moim szwagrem rozmawia.
— Idę, idę, i muszę zobligować go żeby to zrobił. Parę koni trzymać będę w N... Kabryolet od Rentla.... Dwie sztuki weby... aksamit dla Róży... batyst królewiecki.....
Ostatnie wyrazy mówiła już za drzwiami sąsiedniego pokoju.