Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom I.pdf/197

Ta strona została uwierzytelniona.

Wybuch grubego śmiechu rozległ się po izbie.
— A cóż, panno siostro? zawołał Szyłło, moja prawda czy twoja? trzeba było jeździć, czy nie trzeba?.. Wiész co mi dali? figę! figę!
Śmiał się wciąż i oczami nawpół tylko przytomnemi po izbie wodził.
— Héj! krzyknął, ludzi słuchaj, a swój rozum miéj. Po co to było leźć do panów?.. mają ale nie płacą... daj im Boże za to zdrowie! Człowiek będzie znowu siedział, jak u pana Boga za piecem.... Chléb tu smaczny i kąt ciepły.. jedz, pij, śpij i dobrodziejom dziękuj!
Stanął, wyprężył się, podjął poły surduta i zawiódłszy z całego gardła: „oj! ja Czumak nieszczęśliwy,” puścił się po izbie w pląsy, podskoki i przysiadania.
— Tato pijany! zawołał Walek, wpadając z korytarzyka. Panie Szczepalski! panie Solski! panie Hryhory, pójdźcieno, zobaczcie! Tato pijany, Czumaka tańczy!
Michalina wybiegła z oficyny. Uszła kilkanaście kroków, stanęła przy wielkiém, grubém drzewie, rosnącém na dziedzińcu i o pień jego wilgotny od deszczu, który tylko co padał, czoło oparła. Zwiędłe liście i bujne krople wody spadły na jéj włosy, wiatr wieczorny podnosił brzegi jéj chustki i chłodem przenikał ciało... ona tego nie czuła. Do ucha jéj dochodziły z głębi oficyny nieprzytomne śpiewy i tupanie nogami jéj brata; z niemi łączyły się śmiéchy rezydentów zgromadzonych na widowisko, z których najgłośniejszym był śmiech własnego syna jego....
— Boże mój! szeptała dziewczyna, czyż niéma już na to rady żadnéj? czy koniecznie zginąć oni muszą? czy nigdy już wstydowi temu końca nie będzie?