Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom I.pdf/199

Ta strona została uwierzytelniona.

W głębi domu, w gyneceum, hermetycznie zamkniętemi drzwiami od pokojów bawialnych przedzieloném, rozlegały się biegania i wołania.
— Wody! mydła! kucharza! Grześ niech nowy surdut włoży! samowar wyczyścić! Wafle do herbaty.
Daremnie wieczora tego pan Fabian zwracał uwagę gościa na talent każdego z aniołków swoich, daremnie cytował wiersze różnych poetów i własne, zasadzał panią Eustachią do fortepianu i przy akompaniamencie jéj grał na wiolonczeli — gość odpowiadał, chwalił, podziwiał z roztargnieniem i widocznie przez grzeczność tylko, oczy zaś jego z trudnością odrywały się od drobnéj twarzy guwernantki, która, pochylona nad robotą, czuła przecież unoszący się nad nią ten wzrok gorący, bo na czoło jéj co chwila wstępowały łuny rumieńców, i znikały, pozostawiając po sobie bladość głębokiego wzruszenia.
Trwało tak do połowy wieczora. Nakoniec Mieczysław nie mogąc powstrzymać się dłużéj, powstał z miejsca, na którém siedział pomiędzy gospodarzem domu a brzękającym na strunach teorbanu panem Hryhorym i usiadł obok Michaliny. Podniosła głowę i spojrzenie jego spotkała wzrokiem spokojnym. Nie rumieniła się już i nie bladła, opanowała wzruszenie swe wolą i dumą niewieścią, odpowiedź zaś na rzucone pytanie wyrzekła głosem łagodnym i rozważnym, który pamięci Mieczysława nasunąć musiał owe podsłuchane przezeń rozmowy jéj z siostrą jego i matką.
Na widok spokoju jéj, on także ukrył ogarniające go u jéj boku wzruszenie. W jednéj stronie salonu brzmiał tercet muzyczny, w innéj dwie rezydentki szeptały cóś do uszu pani Adeli. Pomiędzy młodym gościem i młodą nau-