Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom I.pdf/211

Ta strona została uwierzytelniona.

posyłającą, gdy pan Fabian wszedł do salonu. Przeciwko zwyczajowi drzwi od gineceum nie były zamknięte; w szarych głębinach gospodarskich komnat rozlegały się wołania pani Adeli:
— Powiedz Jerzemu, żeby indyka nie piekł!... filiżanki pochowaj!... Grześ niech nowy surdut zdejmie!...
Spostrzegła męża przez drzwi otwarte i weszła do salonu.
— Czemuś do nas nie wyszedł? Czy i gości bawić ja jedna tylko mam obowiązek?
— Bawiła tak krótko, a ja tam byłem interesami zajęty.
Pani Adela zaśmiała się szyderczo.
— Ty, interesami zajęty? to koniec świata chyba....
— Nie, duszko, ale przyjechał Makower, wiész....
— Wiem! wiem! I cóż ten Makower?
— Chce Łozowę w dzierżawę wziąć.
— Chce wziąć? to i chwała Bogu. Wszyscy teraz żydom majątki w dzierżawę oddają. A ileż on za Łozowę daje?
— Nieźle daje.
— No już ty się na tém znasz, jak koza na pieprzu. Ileż?
Pan Fabian wymienił summę rocznéj dzierżawy przez Eliego mu ofiarowaną. Pani Adela z wielkiego zadowolenia rękami plasnęła.
— Święty Boże! zawołała, ten Żyd oszalał chyba, żeby tyle dawać! Ty i połowy dochodu tego nie masz z Łozowéj... Ale prawda, jaki ty możesz miéć dochód, wiersze pisząc i pejzaże malując?...
— Jakże więc zrobić, duszko?
— I ty się pytasz jeszcze? Oddaj mu Łozowę i w rękę go pocałuj. Będzie przynajmniéj grosz gotowy i ten zło-