Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom I.pdf/213

Ta strona została uwierzytelniona.

myślałeś. A teraz rzecz inna. Trzeba Michalinę Szyłłównę odprawić.
— Odprawić? a dlaczego? ze zdumieniem zawołał pan Fabian.
— Zdarza się nam do dzieci Francuzka, zniżonym głosem mówiła pani Adela, osoba podobno pięknie wykształcona, z dobrym układem i paryzką pronuncyacyą. Nie można takiéj okazyi opuszczać. Dzieci nasze nic jeszcze prawie po francuzku nie umieją....
— Ależ duszko! osoba ta zdaje się dobra....
— Dobra! uśmiechnęła się pani Adela. O, nie tak bardzo znów dobra, jak się zdaje z pozoru. Zaraz piérwszego wieczora radziła mi, abyśmy tych biedaków, co tu u nas siedzą, z domu naszego wyprawili... Mówiła że powinniby znaleść sobie jakie zatrudnienie...
— Fi! zawołał pan Fabian, takie zimne zdanie u kobiéty!
— A widzisz! serce znać nieszczególne. Co się zaś tyczy nauki...
— Uważałem, uważałem, przerwał pan Fabian, że zbytecznie Ludkę do książki zasadza. Przychodziła mnie samemu do głowy obawa, aby nam z niéj pedantki nie zrobiła. Nauka wysusza serce w kobiécie...
— Wysusza, czy nie wysusza, dość tego, że ja z niéj nie jestem zadowoloną. Skromne to na pozór i niewymagające, ale Bóg wié ile jeszcze kosztować może w przyszłości.
— Co tam koszta! najgorzéj to, że serce, jak pokazuje się, ma niedobre, i może aniołki nasze chłodem zarazić......
— Więc jakże zrobić?
— A jak sobie chcesz, Adziu.