Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom I.pdf/234

Ta strona została uwierzytelniona.

dełko, którém wyrabiała z bawełny wązką jakąś koronkę. Ona téż tylko jedna nie miała na głowie nic prócz nawpół posiwiałych włosów, gładko nad blademi skrońmi przyczesanych, a z tyłu głowy w cienki warkoczyk splecionych. Cztéry inne kobiéty siedziały w kapeluszach.
Rozmowa toczyła się żwawo i najczęściéj chórem. Zagłuszały ją chwilami, lecz nigdy nie przerywały gammy wygrywane w przyległym pokoju przez jasnowłosego podlotka. Nie najmniejszy w niéj udział brała szczupła kobiétka, koronkę robiąca, gospodyni domu widocznie. Patrząc na niewiasty te, jak roprawiały z najżywszém zajęciem, możnaby było mniemać że są to osobliwsze jakieś wiece niewieście, dla narady ważnéj nad sprawami wielkiemi zwołane. Było to zaś poprostu małe zebranie kumoszek miejskich, przybyłych na codzienną ranną gawędkę do pani Augustynowéj.
Gadały tak długo, z jednego przedmiotu na drugi przechodząc, a z każdego czerpiąc temat do rozprawy szérokiéj. Z twarzy ich ożywionych i gestów częstych poznać można było, że bawiły się wyśmienicie, a jakkolwiek pani Augustynowa wydawała się mniéj od cztérech przyjaciółek swych ożywioną, jakkolwiek szczupłą postać jéj i twarz bladą piętnował wyraz chorobliwości fizycznéj i moralnego znużenia — znać jednak było że i ona także w gawędce téj niepomierną znajdowała przyjemność, że rozmowa z kumoszkami była dla niéj nawyknieniem i potrzebą codzienną, rozrywką miłą i zwyczajnym sposobem przepędzenia godzin porannych. To téż gdy mała kobiétka z okularami na nosie i w kapeluszu podobnym do nocnego czépka piérwsza ruszyła się z krzesła, przypominając towarzyszkom swym, że czas już na wotywę i gdy na głos jéj trzy inne