Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom I.pdf/251

Ta strona została uwierzytelniona.

rumieniec gwałtowny oblał ogorzałe jego policzki; spuścił oczy, rozpromienione przed chwilą, i monosylabami odpowiadając na pytania gospodyni domu o pogodę i drogę, zdawał się sam sobie powtarzać w myśli: poco tu przyjechałem? dlaczego ją ścigam?
Lucynka otworzyła drzwi od jadalni i dygnąwszy przed gościem, szepnęła matce, że waza jest na stole.
Zmrok krótkiego dnia jesiennego zapadał, gdy otworzyły się zwolna drzwi izdebki na poddaszu umieszczonéj, i pani Benedyktowa, podnosząc głowę z nad roboty, ujrzała wchodzącą córkę. Jakkolwiek nie było jeszcze ciemno, na małym stoliczku paliła się już lampka; stara kobiéta naprawiała przy świetle jéj odświętną jedwabną suknię pani Augustynowéj.
Po spełnieniu gospodarskich czynności, których się podjęła natychmiast po przybyciu swém pod gościnny dach swych opiekunów, Michalina codziennie o téj porze przychodziła do pokoju matki, siadała przy małéj lampie, a szyjąc lub naprawiając odzież licznych członków rodziny, gwarzyła ze starą kobiétą o wszystkiém co widziała i czuła, czego doświadczyła śród szerokiego, obcego świata. Niekiedy z łagodną przemocą wyjmowała z rąk matki robotę i pośpieszniéj niż zwykle szyć zaczynała, aby przez godziny wieczorne spełnić własnemi siłami zadanie dwóch osób: niekiedy jeszcze otwiérała którą ze swych ulubionych książek i czytała, póki staroświecki zégar, połyskujący śród cieni cyferblatem zdobnym w olbrzymi bukiet z róż pąsowych i złocistych, chrapliwym głosem wygłaszać nie zaczynał jedenastéj przedpółnocnéj godziny, póki nakłute igłą, chude ręce staréj kobiéty w znużeniu na kolana nie opadły, a senna głowa jéj nie oparła się z przymkniętemi oczami o poręcz starego fotelu.