Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom I.pdf/255

Ta strona została uwierzytelniona.

— Listopad, mówił do siebie, gorączkowemi krokami przebiegając hotelowy pokój, tak, listopad! Mój Boże! a ja myślałem.... że choć jednę jeszcze zimę przeżyje....
Łzy zaświeciły mu w oczach.
— Żeby choć w porę jeszcze przyjechać! zawołał, żeby go jeszcze choć raz zobaczyć! O, dlaczegóż nie byłem z nim ciągle? Jakimże jestem samolubem! wietrznikiem!...
Zapomniał o wszystkiem, cokolwiek nie było szanowném dla niego i drogiém mu obliczem ojcowskiém, które blade i resztą zaledwie życia świécące, ścigało nieustannie wzrok i myśl jego.
— Żeby choć w porę jeszcze przyjechać! myślał, siadając na najtyczankę i głośno rzekł do woźnicy:
— Ojciec mój umiéra, Stefanie! trzeba abym go znalazł żyjącym jeszcze! rozumiesz?
Woźnica, nie odpowiadając nic, krzyknął na cztéry dzielne konie, które porwały się z miejsca i tęgim kłusem przebiegłszy ulice miasta, daléj już, na szerokiéj pocztowéj drodze, uniosły lekki powóz z szybkością wichru.