Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/138

Ta strona została uwierzytelniona.

— Czyż może być mowa pomiędzy synem a matką o legalności i nielegalności dokumentów? — wykrzyknął Ildefons Porycki. Ja... ja sam osobiście daję pani słowo, że jeżeli tylko Ręczyn sprzedany zostanie, otrzymasz szanowna pani z mojéj własnéj ręki całą zapisową summę... argent comptant.
Pani Malwina przesuwała się z jednego końca kanapki na drugi, splatała i rozplatała dłonie.
— Ah! cher comte! wracasz mi życie! Pojechałabym zaraz z Różą i Florą do Warszawy. Imainuj tylko sobie, że mam tam mnóstwo znajomych, z dawniejszych jeszcze czasów... Najęłabym mieszkanie przy Krakowskiém-przedmieściu... pięć albo sześć pokoi, nie więcéj, bo trzeba przecież ekonomię robić... miałabym kółko des intimes, malutkie kółeczko... osób jakich trzydzieści albo czterdzieści, nie więcéj, a raz na miesiąc dałabym wieczór wielki, aby Różę i Florę światu pokazać...
Rumiana twarz pani Malwiny rumieniła się coraz żywiéj; szare oczki jéj zachodziły mgłą przyjemnego rozmarzenia. Mówiłaby tak i na głos marzyła dłużéj jeszcze, ale otworzyły się drzwi salonu i weszli Lila i Konrad.
Mes chers enfants! zawołała pani Malwina, biegnąc ku drzwiom. Byłam dziś słabą i znudzoną jak nigdy, ale konwersacya z naszym kochanym hrabią wprawiła mię w humor prawdziwie różowy.
— Cieszę się bardzo, że mamę w różowym zastaję humorze, bo mój humor jest dziś, jak Boga kocham, diabelnie czarny! rzekł Konrad, który markotny bardzo i na cały jakby świat rozgniéwany, z wielkiém jednak uszanowaniem rękę matki pocałował. Żeby mama wiedziała ile to nakłopotać się trzeba z temi interesami...