Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/14

Ta strona została uwierzytelniona.

dzy dać może, to ona nie jest podrzędną. Albo to pan baron von R... dla czego innego Dom pośrednictwa założył, jak dlatego, żeby zarobić dużo pieniędzy?
Gość hotelowy wydął zlekka wygolone policzki i rzucając spojrzenie w sufit, rzekł:
— Baron von R... jest człowiekiem idei.
Żyd zwolna ręką machnął.
— Tak się to mówi dla honoru... Czy pan baron nie chce przypadkiem majątku jakiego tu nabyć i czy pan nie przyjechałeś tu z jego plenipotencyą?
— Właśnie, właśnie, odparł Porycki, mam plenipotencyą barona i nietylko jego...
Tu rozkładać i rozwijać począł z kolei przed oczami Żyda wyjęte z teki papiéry, przyczem w kształcie komentarzy mówił:
— Oto plenipotencya, na imię moje wydana przez barona von R.., a to druga podobna, którą otrzymałem od grafa K..; tę mam od generała L.., a tę od radzcy stanu W... Przywiozłem jeszcze i inne pomniejsze, ale te cztéry, a najbardziéj już barona, są główne i powinny obchodzić najżywiéj tak mnie, jak pana.
— Mnie? przeglądając z uwagą papiéry zagadnął Żyd.
— Tak mnie, jak pana, powtórzył gość hotelowy. Osoby których nazwiska widzisz pan wypisane u dołu tych papiérów, życzą sobie nabyć tu dobra ziemskie. Pan, jako osiadły w tych stronach agent Domu pośrednictwa, najtrafniejszych udzielić nam wskazówek i najlepiéj w danym celu współdziałać z nami możesz. Czy dobrze pan zrozumiałeś ten interes?
Żyd nie odpowiedział zaraz. Czytał i czytał przedstawione sobie przez hotelowego gościa urzędowe papiéry,